Wychowany przy Bogu, ale nie z Nim
Dorastałem w rodzinie, gdzie wiara była obecna każdego dnia – nie tylko w święta. Modlitwa, cotygodniowe nabożeństwa, szkółka niedzielna… znałem wszystkie „kościelne rytuały” niemal na pamięć. Myślałem, że to wystarczy. Że skoro żyję „w porządku”, to jestem blisko Boga. Ale z czasem zrozumiałem coś ważnego: można być religijnym, a jednak nie mieć relacji z Bogiem.
Z pozoru wszystko wyglądało dobrze. Ludzie widzieli ułożonego chłopaka, który zna Biblię i umie się modlić. Ale wewnętrznie – to była gra. Umiałem udawać. Grałem „pobożnego” przed innymi, ale w sercu było pusto.
Chwila, która zmieniła moją perspektywę
Przełom nastąpił na jednym z chrześcijańskich obozów. Usłyszałem tam historię o królu afrykańskiego plemienia. Kiedy w jego królestwie zaczęto kraść kurczaki, wydał rozkaz: złodziej otrzyma 100 batów – kara równa śmierci. Po kilku dniach schwytano winnego. Ku zaskoczeniu wszystkich, była to… jego własna matka.
Wszyscy myśleli, że król cofnie rozkaz. Ale on powiedział: „Prawo musi być zachowane”. Następnie podszedł do matki, objął ją ramionami i powiedział do oprawców: „bijcie mnie”.
Ta historia mną wstrząsnęła. Dotarło do mnie, że właśnie to zrobił Jezus dla mnie. Wziął na siebie karę za moje grzechy. Nie po to, żeby mnie osądzić, ale żeby mnie ocalić. Choć znałem tę prawdę od dziecka, dopiero wtedy – naprawdę ją zrozumiałem.
Życie z Bogiem – prawdziwe, nieudawane
Po tej chwili zmieniło się wszystko. Nie przestałem być sobą – ale skończyłem z udawaniem. Przestałem grać rolę „dobrego chrześcijanina”. Zamiast tego zacząłem żyć w prawdzie. To, co kiedyś było tylko zewnętrzne, stało się moją codziennością. Modlitwa, relacja z Bogiem, zaufanie – to już nie były puste słowa.
Nie twierdzę, że od tej pory wszystko było łatwe. Nadal próbowałem czasem iść własną drogą – i zawsze kończyło się to źle. W takich momentach jeszcze mocniej przekonywałem się, że bez Boga sobie nie radzę. Że to On nadaje sens, prowadzi i daje siłę do walki z codziennością.
Dziś wiem, dla Kogo żyję
Dziś, po wielu latach, jestem pewien: Bóg jest fundamentem mojego życia. To dzięki Jego łasce mogę rozwiązywać problemy, podnosić się po porażkach i iść dalej. To On daje mi sens, pokój i cel.
Mam żonę, trzech synów, a każdy dzień traktuję jak dar. Jako honorowy członek Klubu Motocyklowego Boanerges i prezes Fundacji Dobrowskaz, staram się nieść nadzieję i wskazywać kierunek – w stronę Boga, który naprawdę zmienia życie.
__
Może i Ty dziś czujesz, że wszystko na zewnątrz jest w porządku, ale wewnątrz brakuje pokoju…
Nie jesteś sam. Bóg nie szuka perfekcyjnych. Szuka szczerych. Takich, którzy przyjdą do Niego tacy, jacy są – ze zmęczeniem, zranieniami i pytaniami.
Nie musisz udawać. Możesz zacząć żyć naprawdę.
__
Masz pytania? Chcesz podzielić się swoją historią albo po prostu porozmawiać?
Zajrzyj na stronę Fundacji Dobrowskaz – jesteśmy tu po to, by pomagać ludziom takim jak Ty.
Korneliusz „Korek” Żegunia